12 sierpnia 2013



Tak, nie przewidzieliście się: na pierwszy ogień pójdzie swego rodzaju „klasyk” z gatunku dystopii czyli wysławione ponad wszystko Igrzyska Śmierci. Chcąc nie chcąc musiałam przeczytać ją jeszcze raz, z racji tego, że użyję jej do prezentacji maturalnej, a niewiele już pamiętam. O ile za pierwszym razem książka mnie urzekła, tak teraz zauważyłam pewną rzecz, która mnie obecnie irytuje w tego typu powieściach. Ale najpierw przedstawmy troszkę fabuły, bo (wbrew pozorom) nie wszyscy czytali tej książki.


Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny a musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...


Moja opinia: Za pierwszym razem książka mnie zachwyciła. Teraz, czytając ją po raz drugi niesamowicie denerwował mnie fakt, że Katniss jest osobą wokół której wszystko się kręci, jednak ona sama parę razy tupie nóżką i się niepotrzebnie sprzeciwia. Czasami dzieje się tak, że ludzie, by się sprzeciwić, potrzebują jakiegoś impulsu, czegoś co da im nadzieję na lepsze jutro. Bohaterka właśnie jest „tym czymś” jednak w tym tomie niekoniecznie ten fakt jest wysunięty na pierwszy plan. Autorka najwidoczniej chciała nam przedstawić brutalność samych Igrzysk i jak znajduje się w tym główna postać. Czy to się jej udało? Poniekąd tak. Jednak cały efekt psuje właśnie fakt, że Katniss jest tą doskonałą personą i wszyscy wokół niej mają klękać. To ona właśnie wszystkich pokona i uratuje świat… Bez obrazy, ale troszkę mi tutaj zalatuje superbohaterami z komiksów.

Nie lubię jak dziewczyna traktuje wszystkich jak śmieci. Takie wrażenie odniosłam w relacji bohaterki z Peetą. Kiedy jest potrzebny, jest dla niego miła, a kiedy indziej działa jej ostro na nerwy. Za to dosłownie znielubiłam bohaterkę. Chłopak pochodził, że tak powiem z lepszej kasty w Dwunastym Dystrykcie, ale myślę, że nie należy go za to karać, tym bardziej, że pomógł samej Katniss. A dziewczyna zachowuje się niczym gwiazda na miarę dzisiejszego show biznesu  - wszystko na pokaz.

Gdybym miała stawiać ocenę za samo uniwersum, postawiłabym maksymalną ocenę, jednak główna bohaterka poniekąd psuje książkę. Może to był pewien zamiar autorki względem wspomnianej już brutalności, jednak nie przypadło mi to do gustu. Całokształt czyta się dobrze, mamy tutaj prosty język, dzięki któremu połykamy książkę w jeden dzień lecz niektóre działania troszkę drażnią. Z racji tego, że Igrzyska Śmierci są sławne (w końcu wyszła ekranizacja) myślę, że warto się z pozycją zapoznać, ot tak, by zobaczyć dlaczego tak świat zwariował na jej punkcie.

Cytat:
 Oto rada. Nie dajcie się zabić. ~Haymitch, s. 55

Słowo określające książkę:


 Dlaczego?
Może troszkę ponarzekałam, jednak mimo wszystko uniwersum tej książki jest w pewien sposób niezwykłe i myślę, że warto się z nim zapoznać. Każdy powinien znaleźć coś w niej dla siebie pomimo tego, że nie jest doskonała ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz